piątek, 9 lipca 2010

Wydostanie się z z paszczy komarów

Pani która nas zabrała z Puli była niezmierne ciekawą i interesującą osobą. Opowiadała nam co warto zwiedzić i zobaczyć. W których miejscach są skały, w których miejscach jest piaseczek, w których jest ładnie, a które można sobie podarować.Wiele miejsc nam ta kobieta podała, a my wybraliśmy sobie na sam początek Lubenice, na wsypie Cres na którą się wybieraliśmy. 

Opowiadała nam także dużo różnych historii, wiele faktów o Chorwacji, Zapadła mi w pamięć szczególnie jedna opowiastka o niezmiernie czystej Chorwackiej wodzie źródlanej, która znajduje się gdzieś na wyspie na terenie lasów. Podobno kiedyś, ludzie czerpali jedynie stamtąd wodę, jednakże kiedy odkryto, że jest ona wodą zdrowotną, zamknięto ten teren i do dziś nikt nie może tam wchodzić i na własną rękę pobierać tej wody. Robią to specjalistyczne firmy, które napełniają butelki ta woda źródlaną. Jest to najbardziej znana woda źródlana w Chorwacji, tym ciekawsza się opowieść wydała, gdy się okazało, że właściwie jedna butelkę tej wody trzymam w ręku.  

Można ogólnie stwierdzić, że spadła nam ta kobieta z nieba, gdyż stwierdziła że nas zwiezie do samego portu. A od drogi głównej były to same niebezpieczne strome serpentyny w dół, jakieś 5 - 7 km przynajmniej. Sądzę że na nogach by się tam nie doszło.

Przyjemnie się rozmawiało z tą kobietą, w ogóle mój poziom języka angielskiego doszedł do takiego poziomu, że rozumiała ona moje żarty. I tak normalnie można było sobie pożartować. Opowiadałam jej też o naszej przygodzie z hotelem i pewnym miłym Włochem, (którą opisywalam tutaj wcześniej) i stwierdziła, że takie przygody to się na książkę nadają.  Generalnie pamiętam ją jako bardzo dobrą osobę, bo pomimo późnej godziny, zdecydowała się nam pomóc i zmarnować tą godzinę dłużej by nas zwieźć do tego portu.

0 komentarze:

Prześlij komentarz