wtorek, 13 lipca 2010

Brestova - Łapanie promu na stopa

I tak smacznie sobie śpiąc nadszedł mi poranek. 




Około godziny 6. Naszego "niebezpiecznego faceta" już nie było a promy zaczęły znowu pływać. Ciężki był to ranek. Bez wody, bez miejsca nawet do załatwienia się, bo wszędzie beton, zmuszona byłam w piżamie wdrapywać się na skały i szukać miejsca na mój mocz. No co za porażka. O 7 otwierali restaurację, trzeba było się do tego czasu zwinąć z naszym legowiskiem.,wymyć w mega słonej wodzie  z czym było trochę ciężko, zjeść coś i zastanawiać się gdzie w końcu łapać tego stopa a wyspę. 

Posiadając bardzo miętową pastę do zębów to nawet tą słoną wodą dało się je umyć. Płukając jamę ustną za pierwszym razem nic nie było czuć słonej wody, za drugim razem lekko było czuć ale znośnie, a za trzecim razem było czuć ale zęby były umyte i wypłukane. Gorzej było z jedzeniem, pozostało nam tylko to co nie trzeba przygotowywać z wodą.


Wyszykowaliśmy się, spakowaliśmy, zakupiliśmy bilety na prom (jakieś 6 zł) i czekaliśmy na naszą kolejkę. Tak szczerze mówiąc to można było nie kupować tych biletów, nikt nas przy wejściu nie sprawdzał ( Bo kto normalny płynie na wyspę promem bez samochodu ? ) Większość była samochodami i stała w kolejce już od 4 w nocy.Można równie dobrze sobie było po prostu tam wejść... czyli jakby złapać prom na stopa :P
To co nas ucieszyło na tym promie to woda. :D Generalnie także była naklejka, że woda nie pitna, ale nie była już słona a nam się tak bardzo chciało pić, że było nam wszystko jedno.

Mieliśmy jakąś godzinę spokoju i czas do namysłu jak tu złapać stopa wysiadając z tego promu...

0 komentarze:

Prześlij komentarz