wtorek, 16 lutego 2010

Barcelona w 6 godzin

Poniedziałek, cudownego września 2009.
Wyfruuuwam do Barcelony!!!! Kocham takie, życie. Tyle się już nalatałam a każdy lot kosztował mnie 1 euro. Nakupowałam tyle biletów, że zabrakło mi czasu żeby je zużyć. :)))
 
Jakimś dziwnym trafem miałam dwóch hostów, kobietę i mężczyznę. Mężczyzna posiadał motor i oferował mi obwiezienie po Barcelonie w ekspresowym tempie, co mi bardzo pasowało bo miałam na zobaczenie w miarę wszystkiego jakieś 6 godzin tylko by potem wsiąść z powrotem w autobus do Girony na lotnisko i z powrotem lecieć do Madrytu.  Ciekawe jest to, że pomimo, że zapłaciłam po 1 euro za bilety lotnicze to za autobus musiałam już zapłacić 21 euro w 2 strony :) To już średnio fajnie, ale nie było czasu na autostopy ani na pociągi, podjeżdżał autobus to dobre i to, chociaż drogie. 




Do ostatniej chwili miałam dylemat, bo dwóch hostów to tak nie bardzo się da pogodzić, koleś z motorem bardziej mi pasował, bo miałam możliwość szybszego przemieszczenia się pomiędzy obiektami oglądanymi. Ale kiedy go spotkałam to okazało się, że praktycznie nie umie mówić po angielsku. I co mi po jego towarzystwie skoro nawet nie pogadamy. Kobieta również mnie odnalazła, pomimo, że ją trochę na początku olewałam z dwóch powodów - nie wsadzimy jej jako trzeciej na motor, i oszczędności kasy na komórce. Ale dzięki Bogu , że jej tak do końca nie olałam bo się okazało super babką. :) Zaoferowała mi bilety na przejazdy komunikacją miejską bo jest droga i że mam się nie krępować tylko kasować.... No nieeee... to się w ogóle kłóci z moim jeżdżeniem na gapę wszędzie, no ale się bardzo upierała więc nie miałam innego wyjścia. I teraz problem kogo wybrać :) Motorzystę czy ją z biletami. Oczywiście wybrałam kobietę bo koleś stał i tylko wgapiał się we mnie jak wół na malowane wrota i powiedziałam mu że się spotkamy na miejscu następnym. 
 

Ogólnie byłam cały czas zestresowana, że nie zdążę nic zobaczyć hehehe... więc ustaliłam sobie taki plan działania, żeby było jakoś wszystko po drodze i szybko.Poszliśmy najpierw do parku Guell, który jest parkiem z moich snów i bardzo go chciałam zobaczyć :)) I zobaczyłam.... i umarłam. Jaki on ładny, jaka architektura! Normalnie chatki z piernika, i palmy moje ukochane ... :)) Ach tyle ładnych rzeczy widziałam .






 


Miałam jeszcze zamówionego 3 hosta do oprowadzania, ale poinformował mnie on że przyjmuje tego dnia akurat dziewczynę też z Polski i też blondynkę heheh.... I że możemy się spotkać po południu. Co najlepsze okazało się, że ta dziewczyna jest z Bydgoszczy.... HAHAHA. No nie źle. 

Przez ten czas zdążyłam zwiedzić większość głównych atrakcji, Park Guell, główną ulicę, parę pomników architekturę Gaudiego po drodze, i inne różne, porty i nawet byłam parę minut na plaży i udało mi się dotknąć wody hehehehe....  :) 

Co najlepsze byłam tak tym podekscytowana, że nie jadłam tego dnia prawie nic, nie zdążyłam nawet zjeść śniadania, kupiłam sobie tylko w Barcelonie po drodze dokądś tam jakąś kanapko - bagietkę która kosztowała mnie 3 euro i picie i tyle. Oczywiście wszystko dzięki mojej hostce, bo oczywiście sama po angielsku bym przenigdy w życiu tego nie załatwiła... Ach Ci Hiszpanie... nawet się nie starali mówić po angielsku w sklepach. Wszystko było na wariackich papierach, bo ciągle się bałam, że nie zdążę. Jednak nie było co się tak denerwować ;)

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Piękna Barcelona, chlip chlip.. z niecierpliwością czekam na dalsze relacje ;)

Anonimowy pisze...

Jakim sposobem udało Ci sie uzyskać tak tanie bilety ?

Wieczna Podróżniczka pisze...

A są na to sposoby, mówi się, że w dzisiejszych czasach najcenniejszą jest wiedza/informacja. I to jest prawda.

Anonimowy pisze...

Świetnie piszesz, aż chce się gdzieś pojechać;) Kto to jest host o którym piszesz? Czy korzystałaś z couchsurfing czy sama szukałaś tanich noclegów? Pozdr

Prześlij komentarz