sobota, 15 maja 2010

Kierunek: Chorwacja. Miejsce: Granica PL-CZ i rozważania nt. psychologii perswazyjnej

I od tego właśnie zaczęła się moja cała przygoda z autostopem.
Sierpień 2009.
Pewnego popołudnia spontanicznie zdecydowałam się na podróż do Chorwacji z Panem X. Nie było za wiele ustalania, nie było celu jako takiego, był tylko zamysł, drobne przygotowania, zakupy zupek i bułeczek. I innych przydatnych rzeczy do przeżycia. Śpiwór, karimata, parę ubrań i w drogę.

W skrócie:
- źle że nie wzięłam ŻADNEJ kurtki bo jedyną zgubiłam tydzień przed a na zakup nowej nie było czasu,
  czego poźniej gorzko pożalowałam,
- dobrze, że wzięłam 2 pary butów sportowych i klapki
- dobrze też, że wzięłam 3/4 spodenki z milionem kieszeni, i dwie pary krótkich jednych ciemnych (przydały się) i jedne jasne
- źle, że nie wzięłam drugiej pary długich spodni no ale to by było już za ciężko do dźwigania.
- dobrze, że kupiłam sobie kubek metalowy i wzięłam łyżke
- dobrze, że mój kompan Pan X, był strażakiem i ratownikiem medycznym - jak na pierwszy raz miałam poczucie, że nie grozi mi śmierć :))
- dobrze, także ze Pan X zjeździł 14 krajów i miał ogromne doświadczenie i dzięki temu przezyliśmy.
Poza tym nauczyłam się od niego bardzo wiele pomimo, że był hardkor i raczej mega survival aniżeli wakacje.

Podróż nastawiona była raczej na mega ekonomiczne warunki i sprawdzenie jak długo można przetrwać nie mając wiele i starając się wybierać niekoniecznie płatne opcje. 
Wzięłam zatem 30 euro do kieszeni, to i tak więcej niż Pan X. Karta kredytowa na wypadek wszelki, ale i tam za wiele się nie znajdowało. Miało to być takie awaryjne zabezpieczenie. Dwie czy trzy setki zaledwie.
Wyruszyliśmy wieczorem z Wrocławia, i dopiero na kartkę "ZIMNO!!!" jeden kierowca podwiózł nas do granicy po 2 godzinach czekania. najgorzej jest przedostać się przez granice, bo przez nie przejeżdżają tylko Ci, którzy rzeczywiście gdzieś jadą, miejscowi zazwyczaj nie zapuszczają się tak daleko, no chyba że ktoś mieszka w pobliżu, tak jak nasz kierowca . 
Do granicy dotarliśmy około 23 o ile pamiętam. Byliśmy tak zmarznięci i zmarnowani, że wybraliśmy chyba najgorsze możliwe miejsce do spania w namiocie. Krzaki daleeeko od drogi głównej. Daleko oznacza, że trzeba się przebić przez chąszcze i krzaki. To także oznacza, że zewsząd jest się otoczonym krzakami i drzewami, co może i stanowi dobrą zasłonę, ale też ogromną wilgoć. I tak zostałam ułożona do spania przy drzwiach , których praktycznie nie było. O godzinie 3 wstałam bo było tak zimno, że nie mogłam wytrzymać. Ubrałam się w dodatkowe rzeczy, spanie w spodniach, podwójnych skarpetkach, swetrze i butach może nie jest najczystszym pomysłem, ale było mi odrobinkę cieplej. Jeśli w ogóle ciepłem możan nazwać ubieranie się w zlodowaciałe ciuchy które przecież leżały obok. 

Budząc się rano, zmarzła słyszę, tylko nie dotykaj ścian bo przemokniesz..... za późno jestem za duża ...że też taki mały namiocik, żeśmy wzięli noooo..... Wyjście z namiotu było kompletną katastrofą bo był on taki mały, że trzeba było go dotykać niemalże cały ciałem aby się z niego wydostać co oznacza zetknięcie się z gigantycznymi zasobami wody które namiocik zdołał utrzymywać dopóki nie miał kontaktu z czymś, to znaczy z naszymi ciałami. Następnie przebicie się przez mega kilometry krzaków pokrytych rosą i trawy pokrytej rosą... No co za masakra po kija myśmy tak daleko zaszli ???? Jestem cała mokra i zimno mi!!! 
Jak dobrze, że świeciło słońce. Poszliśmy na stację benzynową , przygotować śniadanko i wysuszyć się w promieniach słońca. 
Pomimo, że mieliśmy mini kuchenkę kempingową, szkoda było tracić gazu. Wymyśliłam zatem, że zapytam się w restauracji, czy można otrzymać kubek przegotowanej wody (oczywiście do naszego posiłku). Pani numer 1 zgodziła się, pod warunkiem, że przyniosę jej jakieś naczynie. Przyniosłam, ale dopiero po 15 minutach, gdzie ku mojemu zdumieniu przy ladzie była Pani numer 2, która o niczym nie wiedziała. 
- Dzień dobry, Ja tu byłam 10 minut temu, zapytać się czy mogę dostać przegotowanej wody i miałam przynieść coś w co można byłoby jej nalać. Poprzednia Pani powiedziała, że mogę ją otrzymać.
- Heeeeeelaaa ? Czy tu ty komuś obiecałaś przegotowaną wode ??? - zaryczała kobieta numer 2
- Aaaa tak.. możesz tam wlać z jeden kubek.
Upsss... A ja tu stercze z dwoma gigantycznymi kubkami. No cóż...
- Dobrze, ale mogę nalać Pani tylko jeden kubek. 
- Ale ja bym potrzebowała dwa. 
- To za drugi będzie musiala Pani zapłacić. 
- To jeden mam za darmo tak ? ( W sumie tak myślałam, że trzeba będzie zapłacić jakieś groszowe sprawy, ale byłam ciekawa rozwoju sytuacji )
- Tak jeden kubek przegotowanej wody mogę Pani nalać. 
- A w sumie skoro mam jeden kubek, to jakby Pani nalała po pół kubka każdego to wyszłoby na to samo chyba nie ?
- No w sumie tak. 
- No to czy mogłaby Pani nalać w ten sposób ? I wyszczerzyłam kły by moja prośba stała się bardziej prawdopodobna do zrealizowania.
- No dobrze. 
Teoretycznie miałam dostać po pół kubka, ale praktycznie dostałam prawie po całym. 
Poszło względnie łatwo. Ale wcześniej w jednym z wrocławskich Mc Donaldów, kiedy zapytałam się o to czy mogę dostać kubek, bo muszę wziąć lekarstwo, to przybiegł sam pan manager zdenerwowany tym co mi jest i czy chce wody przegotowanej. Ja potrzebowałam kubka do rozmieszania czegoś oczywiście tylko. Tu poszło łatwiej i w dodatku otrzymać mogłam więcej niż chciałam. 

Z tego można wysnuć wniosek, że trochę psychologii w życiu się przydaje. Do każdej prośby powinien być dołączony sensowny argument i wypowiedziany z pełnym przekonaniem, do nawet najbardziej bezsensownej czynności. Można pomyśleć, że czym bardziej dramatyczny argument, tym większe prawdopodobieństwo, że zostanie spełniona prośba.Miałam okazję zetknąć się gdzieś z badaniami, gdzie chciano sprawdzić, jaki rodzaj argumentów wpłynie na spełnienie prośby. Sytuacja była dość codzienna. Badacz stał w kolejce do ksero. Badano w jakim stopniu ludzie są skłonni spełnić prośbę o przepuszczenie w kolejce, słysząc argument bądź nie. Stwierdzono, że na pytanie "Czy mogłaby Pani/Pan przepuścić mnie w kolejce przed siebie?" Wszyscy badani odpowiadali, że nie. Natomiast już na pytanie, " Czy mogłaby Pani/Pan przepuścić mnie w kolejce przed siebie bo chciałbym być bliżej",które to pytanie jest uzupełnione argumentem ale jakże bezsensownym, zauważono że parę procent badanych zgadzała się spełnić tą prośbę. Najbardziej efektywne było jednak " Czy mogłaby Pani/Pan przepuścić mnie w kolejce przed siebie ponieważ bardzo śpieszę się na zajęcia". 

I w sumie ta samo można by porozpatrywać tą moją przegotowaną wodę, bez argumentu nie należą się dwa kubki, z argumentem ależ oczywiście. Niby to takie oczywiste, i tu żadnej ameryki nie odkryłam, ale niewielu ludzi się tym posługuje, i nie wielu ludzi nawet zauważa, że taka drobnostka może przyczynić się do zmiany zdania.

Po wysuszeniu się i rozmyślaniu na słoneczku ruszyliśmy w drogę w stronę Wiednia, by dalej przedostać się w kieruku Chorwacji, i jeszcze po drodze się gdzieś wyspać.... Nocleg jak się okazało był o 360 stopni  inny i lepszy od poprzedniego.... Nawet przez myśl nam nie przeszło, że coś takiego może nas spotkać... Ale o tym w kolejnym poście.

0 komentarze:

Prześlij komentarz